Barcelona,
sierpień 2014
Po
nocy spędzonej u Alexisa zawiozłam Migiego do przedszkola. Sama wróciłam do
mieszkania, wykąpałam się i przebrałam się w kwieciste spodnie, czarną bluzkę i
białą marynarkę. Na nogi założyłam
czarne koturny. Wzięłam teczkę z projektami, aparat i wyszłam do pracy. Po
południu dostałam smsa od Rodrigo, że odebrał małego z przedszkola i jest już z
nim w domu. Ze spokojem mogłam dokończyć obróbkę zdjęć i podskoczyć na chwilę
do Alexisa.
Byłam w drodze do mieszkania
Alexisa. Mały rano zostawił u niego swojego ulubionego pluszaka, bez którego
nie potrafi zasnąć. Całą drogę zastanawiałam się nad propozycją zlecenia, którą
otrzymałam rano. Jeśli zdecyduję się je przyjąć będę musiała na dwa tygodnie
wyjechać do Rio de Janeiro. Pół miesiąca ciężkiej pracy, ale w jakim miejscu.
Wizja tego jest naprawdę kusząca. Niestety musiałabym rozstać się na ten czas z
piłkarzem. Niby dwa razy nie wchodzi się do tej samej rzeki, ale jeżeli oboje
się kochamy to, co stoi na przeszkodzie żebyśmy byli razem? Nic.
Byłam już na miejscu, nie pukałam,
bo wiedziałam, że drzwi będą otwarte. On nigdy nie zamyka drzwi, kiedyś go
okradną. Weszłam do mieszkania, na korytarzu dostrzegłam trzy torby treningowe.
Z salonu słychać było rozmowę Alexisa, Gerarda i Cesca. Chłopaki znowu po
treningu wpadli do Chilijczyka na ploteczki. Codziennie spędzają ze sobą tyle
czasu na treningach i po nich też. Czy oni nigdy nie mają siebie dość?
- Czyli chcesz mi powiedzieć, że to,
co się ostatnio działo, rola przykładnego tatusia miała być dla ściemy? Dla
poprawienia Twojego wizerunku? A Mire? Co z nią, to też udawałeś?– usłyszałam
podwyższony głos Geriego. Zrobiłam kilka kroków do przodu żeby lepiej słyszeć,
co mówią.
- No tak. – odpowiedział Alexis w
momencie, gdy stałam w progu salonu. Zamarłam, oczy momentalnie zaszkliły mi
się łzami. Te ostatnie miesiące były tylko po to żeby ludzie zmienili o nim
zdanie. Z niegrzecznego, ciągle balującego sukinsyna na ułożonego, kochającego
ojca.
– A ty Fábregas, co tak zamarłeś?
– szturchnął ze śmiechem Cesca i odwrócił się w moją stronę. Nagle z jego
twarzy znikł uśmiech.
- Miguel… zostawił swojego
króliczka. – wydukałam przez łzy. Wzięłam z kredensu pluszaka i wybiegłam z
jego mieszkania.
Przez łzy nie widziałam nic,
musiałam zjechać na pobocze. Zgasiłam silnik i oparłam głowę o kierownicę. Łzy,
jedna za drugą spływały po moich policzkach.
- Dlaczego? Dlaczego znowu to
robisz? Dlaczego znowu mnie ranisz? – krzyknęłam i uderzyłam ręką w pulpit. Przetarłam
oczy i ruszyłam w kierunku domu.
Wpadłam do domu i od razu
przytuliłam się do Rodrigo. Na niego zawsze mogłam liczyć. Był wsparciem w
każdym momencie mojego życia.
- Mire, co się stało? – zapytał
zaniepokojony.
- Aaaalexis. – wyszeptałam.
- Co on Ci znowu zrobił? –
przytulił mnie mocniej i pogłaskał po włosach. – Cichutko. Nie płacz już.
Wierzyłam, że mnie naprawdę
kocha, że stworzymy rodzinę, że znowu będę się budzić w niego wtulona, że
Alexis którego spotkałam pięć lat temu w Saint-Tropez nie zniknął. Myliłam się.
Nie chcę go znać, moja znajomość z piłkarzem to jeden wielki błąd. Chciałam żeby
Migi miał ojca, ale on nie zasługuje na jego miano.
Minęło
już kilka dni, od tego czasu nie wychodzę w ogóle z domu. Mój braciszek robi
zakupy, gotuje, zajmuje się Migim. Ja nie mam siły na nic, dnie spędzam na
użalaniu się nad sobą, ciągłym płaczu, oglądaniu dennych filmów. Katuje samą
siebie oglądając moje wspólne zdjęcia z Alexisem. Jedyną osobą, która wywołuje
uśmiech na mojej twarzy jest mój mały synek. Nadal nie mogę zrozumieć, dlaczego,
dlaczego Alexis mnie tak oszukał. Codziennie dzwoni, pisze smsy, każdego
wieczoru puka do drzwi mojego mieszkania. Na szczęście mam Rodrigo, który za
każdym razem go zbywa.
- Co mam z tym zrobić? – pyta za
każdym razem wskazując na kolejny bukiet kwiatów.
- O, jeszcze ładniejsze niż
wczoraj. Wyrzuć je. – odpowiadam z ironią.
Siedziałam niewymalowana, w
szarych, dresowych spodniach i wyciągniętym swetrze przy łóżeczku śpiącego Miguela,
gdy usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Ona nie chce z Tobą rozmawiać,
zrozum. – powiedział cicho Rodrigo do naszego gościa.
- Nie rozumiesz. Ja muszę jej to
wytłumaczyć.
- Alexis, daj jej wreszcie
spokój. Ona już wystarczająco dużo przez Ciebie wycierpiała.
- Ale ona nie zna całej prawdy.
Pozwól mi z nią zamienić kilka zdań, proszę… Będę tu czekać aż z nią nie
porozmawiam. – odparł pewnie. Usłyszałam trzask zamykający się drzwi. Po chwili
zobaczyłam postać Rodrigo stojącą w drzwiach pokoiku Migiego.
- Mire może… - zaczął. Wiedziałam,
co chce powiedzieć. Prędzej czy później będę musiała z nim porozmawiać.
*
Siedział na schodach z wielkim
bukietem czerwonych róż. Ubrany w ciemne jeansy, białą koszulkę i granatową
marynarkę.
- Masz 5 minut. – powiedziałam.
Na jego widok znowu chciało mi się płakać. Tak bardzo chciałbym żeby było jak
dawniej. Wolałabym tego nie wiedzieć i żyć w kłamstwie. Myślę, że tak byłoby
lepiej. Chciałabym znowu się do niego przytulić, poczuć jego zapach, dotyk jego
rąk.
- Przepraszam. To nie jest tak
jak myślisz. – przerwał i podał mi bukiet. – Na początku był taki plan, przyznaję.
Ale wszystko się zmieniło, gdy poznałem tego malca. Zmienił mnie. Pokochałem
go, naprawdę. To, co mówiłem wtedy w nocy to prawda. Byłem głupi te pięć lata
temu, że Cię zostawiłem. Ominąłem cztery najpiękniejsze lata życia naszego
syna. Nigdy sobie tego nie wybaczę. Ale nie wybaczę też sobie, że znowu Cię
zraniłem. Dostałem od Ciebie kolejną szansę, którą znowu zmarnowałem. – w jego
oczach widziałam pełno smutku i bólu – Nie liczę, że dasz mi kolejną. Wiem, że
wszystko spieprzyłem. Przepraszam. – nie wytrzymałam, łzy popłynęły mi po
policzku. Zaczęłam uderzać w niego bukietem pięknych róż.
- Wybaczyłam ci, dałam kolejną
szansę, chciałam by nasze serca znowu biły w jednym takcie, chciałam znowu móc
przytulić się do Ciebie, a ty znowu zagrałeś na moich uczuciach. Nie wierzę już
w nic. Jesteś pierdolonym, przeklętym, zarozumiałym, egoistycznym, pewnym
siebie, pozbawionym uczuć i wszelkich znaków miłości dupkiem. Nienawidzę cię.
Słyszysz? Zniknij z mojego życia… Raz na zawsze. - krzyczałam, wszystkie płatki
leżały już na ziemi, tworząc czerwony dywan.
- Przepraszam. Mam nadzieję, że
kiedyś mi wybaczysz. – powiedział i odszedł.
Wróciłam do mieszkania, położyłam
się na kanapie i zaczęłam głośno płakać. Tak bardzo chciałam mu wybaczyć, ale
nie potrafiłam.
- Oj siostra, siostra. Mam coś
dla Ciebie. – powiedział uśmiechnięty Rodrigo wyjmując zza pleców pudełko lodów
czekoladowych. – I mam jeszcze paczkę chusteczek.
- Dziękuję. – uśmiechnęłam się
przez łzy. Rodrigo usiadł koło mnie i powiedział:
- O! I tak ma być. Masz się
uśmiechać, bo wtedy wyglądasz najpiękniej. – pocałował mnie w czoło.
- Jakbyś nie był moim bratem już
dawno bym za Ciebie wyszła. Jesteś najlepszy. – przytuliłam się do niego. –
Rodri… Wyjeżdżam. Zabieram ze sobą Miguela i wyjeżdżam. – powiedziałam po
chwili namysłu.
- Siostra, o czym ty mówisz? –
zapytał zdezorientowany.
- Nie mogę tu zostać. Nie mogę…
- Mire, przecież ty go kochasz. On kocha Ciebie. Kocha
Migiego. Inaczej nie stałby codziennie pod tymi drzwiami. Nie prosiłby o
wybaczenie.
- Ja już nie mam siły. Nie potrafię mu wybaczyć… zaufać.
- Będę tęsknił. – skomentował.
- My też będziemy tęsknić. – powiedziałam i oparłam głowę na
jego ramieniu.
Dammm. :) Myślę, że zaskoczyłam, prawda? Nie będę się długo rozpisywać. Chciałam tylko zaprosić na krótkie, świąteczne opowiadanko KLIK Mam nadzieję, że przeczytacie i skomentujecie.
Wesołych Świąt kochane! <3
Spóźnione, wszystkiego najlepszego cariño!
Ines ;*
zniszczyłaś mi tym rozdziałem święta ;_________________;
OdpowiedzUsuńzapłaczę się i to będzie TYLKO I WYŁĄCZNIE Twoja wina ;______________;
Mogę udusić Sanchiego co nie?????
Mimo treści to rozdział cudny <3 ! Ale chce mi się bardzo bardzo płakać ;_;
Wesołych Świąt! :*
jezu,czemu tak...
OdpowiedzUsuńmialam nadzieję, że będzie już dobrze, a tu proszę..
czekam na kolejny i Wesołych Świąt! <3
UDUSZĘ CIĘ!!! NIE ŻYJESZ KOBIETO!!!
OdpowiedzUsuńmiało być PIĘKNIE :C zepsułaś moje życie :cccccccccc
Pisz szybko, wyjaśniaj to raz, raz :( Dziękuję jeszcze raz za przypomnienie :D :*