niedziela, 12 października 2014

Campeones.


Barcelona, maj 2014


Kilka dni później…

            Postanowiłam iść na stadion z Migim i świętować razem z nimi wszystkimi. To już dzisiaj, dzień, w którym przestanę być anonimowa. O 19 zaczyna się mecz, od Alexisa dostaliśmy dwa bilety do loży VIPowiskiej. Piłkarz powiedział mi, że będą wszystkie partnerki graczy Blaugrany, więc nie powinnam się nudzić.

            Dzisiejszy dzień był wyjątkowo pochmurny i zimny jak na drugą połowę maja. Ubrałam Migusia w ciemne jeansy, bluzę z długim rękawem, a na to koszulkę Barcy, którą dostał od Alexisa. Wyglądał bardzo słodko. Uszykowałam mu jeszcze kurtkę w razie jakby zrobiło się zimniej. Sama też postanowiłam się wystroić. Założyłam krótką, białą spódniczkę w czarne plamy, pod spód czarne rajstopy. Na górę ubrałam gruby, biały, luźny sweter z golfem, a na to ciemnogranatowy płaszczyk. Na nogi założyłam skórzane, czarne botki na obcasie. Na lewą rękę założyłam zegarek z dużą tarczą, a na wskazujący palec wsunęłam złoty pierścionek. Zrobiłam delikatny makijaż, paznokcie pomalowałam w kolorze bladoczerwonym. Wzięłam do ręki koralową torebkę kopertówkę, kluczyki samochodowe. Szybko zapytałam się Rodrigo jak wyglądam, a on odpowiedział:
- Cały stadion padnie na twój widok. Lećcie już, bo się spóźnicie.
- Migi, chodź tu szybciutko. – maluszek podbiegł do mnie i chwycił za rękę – Do zobaczenia. – krzyknęłam jeszcze w progu mieszkania.

                 Na stadion jechaliśmy około 30 minut, w okolicach Camp Nou zaczęły robić się już korki. Kibice zjeżdżali się z całej Hiszpanii i nie tylko. Dzięki miejscom VIPowskim mieliśmy zapewnione miejsce w podziemnym garażu. Nie musiałam się martwić gdzie zaparkować auto. Oznakowania na stadionie pozwoliły nam od razu dostać się do naszego sektora. Z loży rozciągał się cudowny widok na całe boisko i stadion. W jednym rzędzie dostrzegłam dużo kobiet i dzieci. Ile ich było? Wow. A ja żadnej nie kojarzę. Ups. ‘To będzie długi wieczór’ pomyślałam. Okazało się, że miejsce mam obok bardzo ładnej brunetki z włosami do ramion. Ubrana była w brązowe, wzorzyste spodnie, czarny top i cielistą marynarkę. Na szyi zawieszony miała szeroki wisiorek z ptakiem. Na stopach miała czarne botki na koturnach. Wyglądała obłędnie. Koło niej grzecznie siedziała mała dziewczynka w lokowanych włosach i koszulce z napisem ‘PAPÍ’ i ’8’. Po chwili zauważyłam, że wszystkie maluch mają takie same koszulki tylko z innymi numerkami. Usiadłam z Migim na kolanach na wyznaczonym miejscu.
- Ty jesteś pewnie Mire? – zapytała moja sąsiadka.
- Yyy tak, a to mój synek Miguel. Skąd wiesz? – byłam odrobinę zmieszana skąd brunetka zna moje imię.
- Po pierwsze Alexis chwalił się, że przyjdziesz z waszym synem, ponoć od tygodnia o niczym innym nie mówił na treningach. –uśmiechnęła się – Po drugie mały ma na koszulce dziewiątkę. A że nigdy wcześniej Cię tu nie było to wywnioskowałam, że to ty.
- Wszystko jasne.
- Bardzo ładnie wyglądasz. – dodała po chwili.
- Dziękuję… Właśnie, nie zapytałam jak masz na imię. Przepraszam.
- Anna, a to moja córeczka Valeria. – odpowiedziała i pocałowała swoją pociechę w główkę.
- Słodka. Ile ma lat?
- 3 kwietnia skończyła trzy latka. – uśmiechnęła się.
- Co za zbieg okoliczności. Migi urodził się rok wcześniej, 7 kwietnia. – obie wybuchłyśmy śmiechem. – Zadam głupie pytanie, ale muszę się upewnić. Andres Iniesta jest twoim mężem, prawda?
- Tak. – powiedziała ze śmiechem.
- Przepraszam, jeszcze nie za dobrze orientuje. Tak jak jeszcze skład bym ci wymieniła to numerki są większym problemem, a co dopiero partnerki piłkarzy. Nikogo nie kojarzę, no może oprócz Shakiry. I wiem jak wygląda narzeczona Messiego i Cesca. A to tylko, dlatego, że Alexis mi kiedyś o nich mówił. – powiedziałam na tyle cicho żeby tylko Anna usłyszała.
- Nie przejmuj się. Też tak na początku miałam. Jeszcze zdążysz je poznać. No może oprócz tej wysokiej blondynki, która siedzi najdalej od nas. – spojrzałam w lewo i zobaczyłam kobietę w mocno wymalowanych na czerwono ustach, ubraną w jeansy, niebieską koszulkę i czarne futerko. Otaczała ją gromadka mały dzieci, dwóch chłopców i malutka dziewczynka. – To Yolanda, żona Victora
- Bramkarza? – przerwałam jej.
- Tak. – zaśmiała się – Dzisiaj Victor gra przedostatni mecz dla Barcelony na Camp Nou. Postanowił odejść, przeprowadzają się do Monaco.
- Coś słyszałam. Czasami mi się zdarzy obejrzeć wiadomości sportowe. – zaśmiałyśmy się - Nasze dzieci złapały chyba wspólny język. – powiedziałam spoglądając na Migiego i Valerie bawiących się figurkami małej Iniesty.
- Oj tak. Gdzie zgubiłyście Shaki? – zapytała Anna dwie idące w naszym kierunku dziewczyny. Obie bardzo ładne, brunetki, równego wzrostu, jedna starsza od drugiej. O ile się nie mylę to właśnie były partnerki przyjaciół Alexisa.
- Samolot ma jakieś opóźnienie, nie zdąży wrócić ze Stanów. – odparła jedna z nich.
- Szkoda. – odpowiedziała żona Iniesty i dodała – Poznajcie się, to jest Mire, a tam jest mały Miguel. A to jest Antonella z Thiago i Daniella z Lią.
- Miło mi was poznać. Jestem.. – zwątpiłam, co mam powiedzieć – mamą syna Alexisa. – to na pewno brzmi lepiej niż ‘była kochanka’.
- Ach to ty jesteś tą ślicznotką, o której Alexis tyle opowiadał. Nie kłamał, bardzo ładnie wyglądasz. – powiedziała Daniella. Miała mocny makijaż, ale pasował jej. Podkreślał jej piękne oczy, wystające kości policzkowe i duże usta. Kobieta miała ciemne, długie włosy i nie hiszpańskie rysy twarzy. Ubrana w czarne legginsy, biały top i granatowy sweter. Na rękach trzymała małą kruszynkę, która miała może z roczek. Na krótkich włosach znajdowała się biała opaska z kokardką, koszulka Barcy z numerem ‘4’ i czerwona spódniczka. Wyglądała jak taki mały, słodki cukiereczek.
- Dziękuję. – czułam, że się rumienię.
- Sama prawda. Cudowne są te buty i ten sweter. – dodała Antonella. Była jeszcze piękniejsza niż w telewizji. Pamiętam jak z Rodrim oglądałam gale Złotej Piłki w styczniu. Wyglądała tam obłędnie. Teraz też wyglądała bardzo ładnie, jasne jeansy, popielaty sweterek i zamszowa,brązowa kurtka.
- Dziękuję. Wy też wyglądacie cudownie. – uśmiechnęłam się.
- Pogadamy później. Idziemy usiąść. – powiedziała Daniella i razem z narzeczoną Messiego i dziećmi ruszyły w kierunku wolnych miejsc, dwa rzędy bliżej. Anna rozmawiała właśnie z jakąś kobietą, więc nie chciałam jej przeszkadzać. Zaczęłam myśleć o tym, co przed chwilą powiedziały dziewczyny. Czy naprawdę Alexis tyle o mnie opowiadał? Jeśli tak to, dlaczego? Przecież jestem tylko matką jego dziecka i nic więcej… Zostawił mnie, to on podjął decyzje o skreśleniu mnie ze swojego życia. Teraz łączy nas tylko syn i tak powinno zostać. Nie chcę żeby ludzie mówili, że mnie i Alexsisa coś łączy. Nie jesteśmy razem i nie będziemy. On istnieje w moim życiu tylko, dlatego że łączy nas ten maluch.
- O czym tak myślisz? – zapytała Anna – Mire, jesteś tu jeszcze z nami?
- Tak, tak. Przepraszam, zamyśliłam się. – odpowiedziałam, a moja rozmówczyni spojrzała na mnie z zaciekawieniem – To prawda, że Alexis tyle o mnie opowiadał? – nie wytrzymałam, musiałam się jej o to zapytać.
- Tak. Odkąd się pojawiłaś nie mówi o niczym innym tylko o Tobie i Miguelu. Andres mówił mi, że przestał tyle imprezować. Podobno stracony czas na imprezach i panienkach woli poświęcić wam. Wiem, w sumie wszyscy tu wiedzą, że nie jesteście razem od dawna. Ale Alexisowi zależy na małym, na Tobie… Zmienił się.
- A wiesz, dlaczego nie jesteśmy już razem? – zapytałam lekko zdenerwowana.
- Nie, tym się nie chwalił. Obstawiam, że o tym wiedzą tylko Cesc, Leo i Gerard. Z nimi Alexis przyjaźni się najbardziej.
- Zostawił mnie, tak po prostu. Nie pytał o pozwolenie. Zniknął z dnia na dzień, bez słowa wyjaśnienia. Tydzień później okazało się, że jestem w ciąży… - powiedziałam, a Anna natychmiast mnie przytuliła.
- Tak mi przykro. Nie wiedziałam. To dlatego tak późno dowiedzieliśmy się, że Alexis ma syna.
- W marcu postanowiłam mu powiedzieć o jego istnieniu. Ale nie rozmawiajmy już o tym, nie psujmy tej radosnej atmosfery, która tu panuje.
- Dobrze, ale jakbyś chciała pogadać to dzwoń. – powiedziała z uśmiechem. W tym momencie rozległ się hymn FC Barcelony. Po chwili zawodnicy ustawili się na swoich pozycjach. W bramce Victor Valdés, w obronie Dani Alves, Gerard Piqué, Marc Bartra, Jordi Alba, w pomocy Sergio Busquets, Cesc Fábregas, Andrés Iniesta, w ataku Neymar, Leo Messi i Alexis Sánchez. Przeciwnikiem Blaugrany w dzisiejszym spotkaniu było Atlético de Madrid. Już przed tym spotkaniem było wiadomo, że Barca wygrała 23 raz Primera División. Królewscy tracili do nas sześć punktów, a nasz dzisiejszy przeciwnik cztery. Krótkie szkolenie od Rodrigo nie poszło na marne. Po dwudziestu minutach meczu nadal było 0:0, połowa partnerek piłkarzy w ogóle nie była zainteresowana tym co się dzieje na boisku. Jak to uznała Anna ‘Wolą poplotkować o nowych ciuchach, które sobie ostatnio kupiły.’ Nagle akcja zaczyna się pod bramką gości. Busquets podaje do Iniesty, ten do Messiego, Leo przymierza i jest 1:0 dla Blaugrany. No i zaczął się pogram Atlético de Madrid. Do przerwy bramki strzelili jeszcze Neymar i Cesc.  
- I jak się podoba? – zapytała Anna, gdy piłkarze zniknęli w tunelu do szatni.
-  Nie powiem, widowisko niezłe. Obrońcy z Madrytu lekko bezradni dzisiaj. – powiedziałam zabawiając Migiego.
- Masz racje, wyjątkowo im dzisiaj nie idzie. – odpowiedziałyśmy. Chwile jeszcze porozmawiałyśmy na temat naszych małych pociech. Po 15 minutach zawodnicy z powrotem pojawili się na płycie boiska. W 66 minucie zrobiło się małe zamieszanie w polu karnym Los Rojiblancos po wykonaniu rzutu rożnego przez Leo, które wykorzystał Andrés i wpakował futbolówkę do bramki przeciwnika. Anna z małą Valerią oszalały ze szczęścia, córka Iniesty zaczęła krzyczeć „PAPI, PAPI, PAPI!” wtulona w swoją mamę. Wszyscy cieszyliśmy się ze zdobytej bramki. Niecałe dziesięć minut później David Villa zdobył honorowego gola dla swojej drużyny. W ostatnie minuty czasu podstawowego, wzięłam Migiego na ręce żeby, chociaż przez chwilę popatrzył na tatusia. Nagle Atlético traci piłkę, Barcelona rusza z kontratakiem. Fábregas wykonuje długie podanie do niekrytego Alexisa. Ten biegnie, gubi obrońcę z Madrytu i znajduje się w sytuacji sam na sam z bramkarzem, uderza w dalszy słupek i goool. Wielka radość wśród kibiców i piłkarzy. Alexis wyswobadza się w uścisku przyjaciół z drużyny i podbiega do kamery. Z palcy tworzy ‘M’ i pokazuje w obiektyw. Później podbiega przed naszą trybunę, układa z rąk serce i pokazuje je w naszą stronę.  
- Synku, patrz. Tatuś zadedykował Ci bramkę. – powiedziałam z uśmiechem do Miguela, a ten się zaśmiał pokiwał Alexisowi. Piłkarz pokazał rządek swoich białych zębów i pokiwał małemu.
- Nie tylko Migiemu zadedykował tą bramkę. – odparła pewnie Anna – Nie zapominaj, że twoje imię też zaczyna się na M.
- Ja jednak zostanę przy swojej wersji. – powiedziałam, a żona Iniesty tylko pokręciła głowa ze zrezygnowaniem. W tym momencie sędzia zasygnalizował koniec meczu, piłkarze podziękowali sobie nawzajem i ruszyli w stronę tunelu. Alexis został poproszony przez dziennikarza o krótki wywiad.
- Chodźcie już. – zakomunikowała Anna. Obie wzięłyśmy swoje pociechy na ręce i długimi korytarzami udałyśmy się w kierunku płyty boiska. Ledwo wyszłyśmy z tunelu wszystkie flesze zostały skierowane w naszą stronę. – Witam oficjalnie w wielkim świecie. – powiedziała mi cicho.
- Mamí, gdzie jest tatuś? – zapytał słodko Migi.
- Zaraz przyjdzie kochanie. – pogłaskałam go po główce.
- Chodź usiądziemy. – powiedziała Anna i wskazała ławkę rezerwowych. Po chwili wokół nas zaczęły siadać wszystkie partnerki z maluchami. Cały stadion czekał na ponowne wyjście mistrzów. Fotoreporterzy ustawieni wzdłuż linii bocznej, puchar La Liga na środku z granatowo-bordowymi wstążeczkami. Nagle na boisku zaczęli zjawiać się piłkarze i cały sztab szkoleniowy. Rozbrzmiało ‘Vida la vida’ Coldplay, Tata Martino i Puyol wygłosili
krótką mowę dziękującą kibicom, wszystkim piłkarzom i trenerom, lekarzom, wszystkim, którzy przyczynili się do zwycięstwa. Chwilę później Carles wzniósł puchar ku niebu, granatowe i czerwone konfetti wystrzeliło się w powietrze. Zawodnicy Blaugrany cieszyli się, śpiewali, przytulali.
- Gotowy maluchu żeby iść do tatusia? – zapytałam synka.
- Taaaak! – krzyknął. Wszyscy piłkarze zbliżyli się do ławki rezerwowych na czele z Alexisem. Podszedł do mnie i wziął Migiego na ręce.
- Dziękuję. – wyszeptał i dumnie poszedł w kierunku kolegów.

            Mały był przeszczęśliwy, ciągle się uśmiechał, śmiał i obrzucał Alexisa konfetti. Jego tatuś dumnie pozował z nim do zdjęć i kamery. To był cudowny widok, syn i ojciec razem. Piqué pod nieobecność Shakiry i swojego synka zabawiał mojego Miguela. Robił śmieszne miny, łaskotał go i nosił na barana. Uciekali razem przed Alexisem, który chciał odzyskać syna. Sánchez wziął Migiego na ręce, gdy na niebie nad Camp Nou rozstrzeliły się czerwone fajerwerki. Na stadionie byliśmy jeszcze około pół godziny, pożegnaliśmy się ze wszystkimi i razem z synkiem wróciłam do domu. Przez całą drogę Miguel opowiadał jak to się fajnie dzisiaj bawił najpierw z Valerią, a potem z tatusiem i wujkiem Gerim. Mały zasnął od razu, gdy położył się w swoim łóżeczku.
- Siostra, nagrałem ci mecz. Możesz sobie jutro obejrzeć. Ślicznie wyglądałaś. A teraz idź spać, bo wyglądasz na zmęczoną. – powiedział Rodri i pocałował mnie w czoło.
- Dziękuję. Dobranoc. – uśmiechnęłam i poszłam się położyć.

***

            Następnego dnia, gdy Migi jeszcze spał włączyłam nagrany przez Rodrigo mecz. Przewinęłam trochę i zatrzymałam w momencie zakończenia spotkania. Komentator powiedział:
- Ukoronowanie naszych mistrzów za kilkanaście minut, a teraz łączymy się z Angelem, który porozmawia z Alexisem.
- Dobry wieczór, ze mną Alexis Sánchez, mistrz Hiszpanii 2014, jak się z tym czujesz?
- Bardzo dobrze, to wspaniałe uczucie. Po całym roku ciężkiej pracy mamy tak piękną nagrodę, jaką jest triumf w La Liga.
- Z jakim nastawieniem podchodziliście do meczu?
- z taki jak do każdego, trzeba go wygrać. Oczywiście wiedzieliśmy, że każdy wynik czyni nas mistrzami, ale chcieliśmy zakończyć ten sezon z klasą.
- A jak oceniasz ten mecz ze swojej perspektywy?
- zasłużyliśmy na mistrza i dzisiaj to udowodniliśmy. Graliśmy bardzo dobrze, spotkanie nie było łatwe, ale udało się.
- strzeliłeś bramkę, jak oceniasz siebie w tym sezonie?
- Bueno… Był to chyba mój najlepszy sezon w Barcelonie. Cieszę się, że zdobyłem bramkę. Tym bardziej, że na trybunach zasiadły dzisiaj bardzo ważne dla mnie osoby.
- Komu dedykowałeś bramkę?
- Mojemu synkowi, Miguelowi, którego kocham najbardziej na świecie. A teraz pozwól mi już do niego iść. – poprosił, a mi oczy się zaszkliły od łez szczęścia.
- Oczywiście. Jeszcze raz gratuluję. – odpowiedział mu dziennikarz.

---------------------------------
Jest i nowy rozdział. Dodany po trochę długiej przerwie, w sumie nie wiem dlaczego bo był już dawno napisany. I tutaj się tłumaczę, gra Valdes, wygrywamy ligę. Wszystko jest inaczej niż było naprawdę, ale to dlatego, że rozdział ten był pisany jakoś na przełomie stycznia i lutego. ;) Nie wiem co tu jeszcze napisać... Szkoło, pierwsza liceum, tyle nauki i wszystkiego, aż odechciewa się wszytskiego. A na dodatek robotnicy od siedmiu boleści coś remontują w naszym bloku i uszkodzili mi antene i od tygodnia brak telewizji. Pociąć się mydłem to mało. Dobra kończę to bezsensowną notkę.

Do następnego,
Ines ;*

7 komentarzy:

  1. słodkooo ~°~
    tylko zastanawia mnie jedno... Sanchi zadedykował też bramkę Mire, ale nie chce się przyznac, co nie??
    czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  2. słodkooo ~°~
    tylko zastanawia mnie jedno... Sanchi zadedykował też bramkę Mire, ale nie chce się przyznac, co nie??
    czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  3. rozdział genialny! fajnie, że Mire zaprzyjaźniła się z żoną Iniesty, to miłe, że dziewczyny ją tak ciepło przyjęły :)
    no i ta bramka zadedykowana Miguelowi, przesłodko ♥
    mam nadzieję, że wszystko między Mire a Alexisem wróci do normy ^^
    uważaj na powtórzenia ;p

    pozdrawiam i czekam na nexta :*

    OdpowiedzUsuń
  4. rozdział świetny, czytałam go aż dwa razy! :* / Vika

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział moje droga :) Jeszcze ta przyjaźń między Mire, a żoną Iniesty <3 I ta zabawa między Miguelem, a Valerią <3 :D bajka <3 Czekam na następny, buziaki :*

    OdpowiedzUsuń