Barcelona,
luty 2014
Siedziałam
w kawiarni w centrum, niedaleko przedszkola Miguela. Za 10 minut miałam
umówione spotkanie z detektywem. Dzwonił rano z wiadomością, że poustalał już wszystko,
co miał. Popijałam kawę, gdy w pomieszczeniu zjawił się pan Rodriguez. Starszy
mężczyzna w okularach, z widoczną siwizną wśród czarnych włosów.
- Dzień dobry pani Briseño. – uśmiechnął
się i podał mi rękę – Mam wszystko, o co Pani prosiła.
- Dzień dobry, bardzo się cieszę. Proszę
usiąść.
- Przyznam, że Pani zlecenie było
wyjątkowe. Pan Sánchez, jak Pani dobrze wie, gra w FC Barcelonie, codziennie ma
treningi w ośrodku treningowym. Udało mi się ustalić jego godziny pracy.
Wieczorami odwiedza on kluby, najczęściej RAZZMATAZZ, OPIUM, CATWALK i LA
TERRRAZZA. Idzie tam około godziny 22 może 23, wychodzi koło 3. Zazwyczaj z
jakąś Panią przy boku. Pan Sánchez nie jest w stałym związku, bardziej chodzący
playboy. Co tu jeszcze? Aha już wiem. Mieszka on przy Carrer de Llull 238. W
teczce ma Pani zdjęcia, plan dnia i dokładny adres. Wydaje mi się, że to
wszystko.
- Dziękuję, naprawdę bardzo Panu
dziękuję. Pieniądze już przelałam na konto. – uśmiechnęłam się.
- Powiem Pani, że nigdy jeszcze
nie śledziłem piłkarza. Na długo zapamiętam tą sprawę. Niestety muszę już iść,
nowe zlecenie czeka. Dziękuję za współpracę. Do widzenia.
- Do widzenia. – powiedziałam i
detektyw Rodriguez wyszedł z kawiarni. Szczęśliwa, że mam to, czego chciałam
upiłam resztkę kawy i pojechałam po Migiego do przedszkola.
***
Późnym
popołudniem, gdy mój synek bawił się zabawkami do domu wrócił Rodrigo. Ubrany w
elegancki, granatowy garnitur, a na wierzch szary płaszcz. Ostatnie dni w
Barcelonie były bardzo pochmurne, co chwile padało wiał silny wiatr.
- Wróciłem, przepraszam, że tak późno,
ale spotkanie mi się przedłużyło. – powiedział, gdy wszedł do kuchni gdzie
przygotowywałam obiad. – Hej siostra. – pocałował mnie w policzek.
- Hej braciszku. Kolacja zaraz
będzie gotowa.
- To świetnie, bo głodny jestem.
Pójdę się tylko przebrać. – powiedział i skierował się do Migiego – Cześć
szkrabie, jak było w przedszkolu? – pogłaskał go po ciemnych włosach.
- Dobrze. Bawiłem się z Rafą. –
odpowiedział z uśmiechem.
- Super. – skomentował Rodrigo i
poszedł do swojego pokoju.
Siedzieliśmy
przy stole i zajadaliśmy się zrobioną przeze mnie zapiekaną. Rodri opowiadał,
co słychać w pracy, mówił, że rodzice dzwonili z Kanady. Przenieśli się tam
niedawno z Dominikany. Odkąd podróżują po świecie minęło już 7 lat, w Hiszpanii
są na święta w grudniu i na początku wakacji. Łącznie kraju są z miesiąc. Jest
to akurat czas między przeprowadzkami. Od stycznia do czerwca mieszkają tu, a
od lipca do grudnia tam. Były już Chiny, Australia, Brazylia, Włochy, Kolumbia,
Anglia, Katar, Japonia, Nowa Zelandia, Niemcy, Dominikana i teraz Kanada. Co
jakiś czas dzwonią, pytają się, co u mnie, Migiego, Rodriego, jak życie i tak dalej?
Miguela poznali dopiero, gdy ten miał siedem miesięcy. Wcześniej nie mieli
czasu żeby przyjechać zobaczyć swojego wnuka. Byłam na nich strasznie wściekła,
nigdy nie miałam nic przeciwko ich wprawą po całym świecie. Ale czasami
zachowują się jak nieodpowiedzialne nastolatki.
- Jak w pracy? Cały dzień zdjęcia
robiłaś? – zapytał mój braciszek.
- Niekoniecznie. Pokaże Ci coś. –
wstałam i wyjęłam z torebki teczkę, którą dostałam od detektywa. – Otwórz. –
powiedziałam podając mu ją. Rodri spojrzał na mnie z zaciekawieniem i zrobił o co prosiłam. Przeglądał wszystko
bardzo dokładnie, po chwili milczenia powiedział
- I co zamierzasz z tym zrobić?
Chcesz pojechać do niego i co? Wpaść mu w ramiona? Przecież to chodzący łajdak
wyrywający panienki na jedną noc. – powiedział podwyższonym głosem.
- Przestań. Najwyższy czas żeby
dowiedział się, że ma syna. Niedługo Miguel zacznie pytać o ojca i co mu powiem?
- Że Cię zostawił i że nie
zasługuje na was. – odpowiedział całkiem poważnie.
- Chce żeby mały miał ojca.
Zrozum… – westchnął – Muszę teraz to przemyśleć, jak i kiedy go poinformować.
Zobaczymy. I nie denerwuj się już. Będzie dobrze.
***
Miesiąc później…
Po wczorajszej, długiej rozmowie
z Rodrigo zdecydowaliśmy, że dzisiaj pojedziemy do Alexisa. Tego dnia nie
poszłam do pracy, cały dzień zastanawiałam się, co mu powiem. Żeby rozładować
nerwy, po powrocie z przedszkola poszłam na siłownie. Dało mi to jakąś
dodatkową siłę. Dość wcześnie odebrałam Migiego, zrobiłam mu obiadek i
czekaliśmy na mojego starszego brata. Gdy mały bawił się samochodzikami w
salonie, poszłam się odświeżyć. Wzięłam zimny prysznic, wymalowałam się,
założyłam jeansy i beżową koszulę. Najpotrzebniejsze rzeczy włożyłam do
brązowej torebki Michaela Krosa, którą kupiłam sobie na urodziny. Zawsze o
takiej marzyłam. Godzinę po powrocie Rodrigo do domu zaczęliśmy szykować się do
wyjścia. Przebrałam Migiego w ciemne jeansy, białą koszulkę z dinozaurem i
czerwone conversy.
- Jesteś pewna, że tego chcesz? –
zapytał Rodri biorąc Migiego na ręce.
- Nigdy nie będę tego pewna. Ale
później zabraknie mi odwagi. Jak nie dzisiaj to nigdy. – uśmiechnęłam się do
niego i zwróciłam się do synka – Migi, pojedziemy teraz w jedno miejsce,
mamusia musi z kimś porozmawiać, dobrze?
- Tak. – dopowiedział i
uśmiechnął się.
- Załóż mu ją. – poprosiłam
Rodrigo podając mu granatową kurteczkę małego. Sama założyłam beżowy płaszcz z
jasnym futrem wokół szyi. Gotowi wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do samochodu.
***
Zapukałam do dużych, dębowy
drzwi. Po chwili otworzył mi je ten sam, uśmiechnięty od ucha do ucha,
niesamowicie przystojny facet, którego poznałam kilka lat temu.
-
Alexis… - wyszeptałam na jego widok.
- Tak
to ja, Alexis Sánchez, bardzo mi miło. W
czym mogę pomóc pięknej Pani? – zapytał z błyskiem w oku.
- Nie
poznajesz mnie, prawda?
- A
powinienem? – odpowiedział zdziwiony.
-
Tak. Pamiętasz wakacje we Francji, w lipcu 2009 roku? – na te słowa jego mina
zupełnie się zmieniła. Wyrażała ciekawość i niepewność.
-
Míre? – zapytał, a ja przytaknęłam. – Tyle lat… Co tu robisz?
-
Uznałam, że powinieneś kogoś poznać. Miguel chodź do mamusi. – powiedziałam
patrząc w głąb korytarza. Po chwili podbiegł do mnie mój mały skarb i wspiął
się na moje ręce. – To jest Miguel. Nasz syn. – mówiłam spoglądając na
piłkarza. Alexis nic nie odpowiedział, jego oczy nie mówiły nic. Stał oparty o
framugę i patrzył się na nas swoimi czekoladowymi oczami. – Synku, biegnij do
wujka, mama zaraz przyjdzie tylko jeszcze chwilkę porozmawia. – powiedziałam odstawiając Miguela na ziemię.
– Alexis, wiem, że jest to dla Ciebie szok. Nie chcę Ci niszczyć życia. Chociaż
teraz pewnie to robię. Ale ty moje zniszczyłeś prawie 5 lata temu, więc chyba
jesteśmy kwita. Nie oczekuję, że stworzymy teraz kochającą rodzinę. Jeżeli
zechcesz, jestem gotowa zrobić testy na ojcostwo. Nie oczekuję od Ciebie
niczego. Nie chcę pieniędzy, dajemy sobie radę. Po prostu chciałam żebyś
wiedział, że stąpa po ziemi Twój syn, że jest na nim cząstka Ciebie. To jest
mój numer, jeżeli będziesz chciał się spotkać z Migim, poznać go to zadzwoń.
Jeżeli nie, to zapomnij, tak jak pięć lat temu. – powiedziałam podając mu
wizytówkę. - Tylko pamiętaj, jeśli się zdecydujesz zaistnieć w jego życiu to
nie pozwolę Ci z niego zniknąć tak jak z mojego. Nie pozwolę Ci go skrzywdzić.
Nie pozwolę… – skończyłam swój monolog i ruszyłam w kierunku windy. Usłyszałam
tylko dźwięk zamykających się w drzwi. Przy windzie czekał na mnie Rodrigo z
Miguelem. Przytuliłam mocno do siebie mojego skarba, spojrzałam na Rodrigo a
ten posłał mi potrzepujące spojrzenie.
- Mam
to już z głowy. Czuję się wolna, teraz decyzja należy już tylko do niego.
-
Chodź siostra, wracamy do domu. Dość wrażeń jak na jeden dzień. – powiedział.
-
Mamí? Te quiero mucho. – powiedział słodko Miguel i dał mi buziaka.
- Ja
też Cię kocham synku. Bardzo mocno, najbardziej na świecie. Jesteś tylko mój.
Nie pozwolę Cię skrzywdzić, nikomu.
-----------------------------------
I jestem już po obozie i mamy nowy rozdział. ;) Krótki, końcówka jest prologiem i tak dalej, ale musiałam to jakoś wpleść. Zmartwiła mnie trochę mała liczba komentarzy pod poprzednim rozdziałem, ale mam nadzieję, że jest ona spowodowana brakiem czasu u was z powodu wakacji, a nie dlatego że już wam się nie podoba ta historia. :c
A jak wam mijają wakacje? ;3
Do następnego,
Ines ;*
Ines ;*
Mi się dalej podoba, komentuję każdy rozdział, bo ten blog jest super, a mnie ciężko zadowolić, uwierz :D
OdpowiedzUsuńStrasznie podoba mi się Twój styl pisania ♥
Świetny rozdział, liczę na to, że Alexis zdecyduje się zaistnieć w życiu Miguela :))
Jejku, wreszcie Alesix poznał Migiego ❤
OdpowiedzUsuńJa zawsze będę czytać tego bloga, uwielbiam go ❤❤
Ciekawe, czy Sanchi będzie chciał istnieć w życiu Miguela...
Czekam na kolejny ❤❤
Cudowny rozdział. :)
OdpowiedzUsuńJa zostanę wierna Twojemu opowiadaniu i szczerze, mogłabym je czytać bez końca.
Czekam z niecierpliwością na następny, pozdrawiam. :)
mi również się podoba i staram się komentować każdy Twój rozdział, bo piszesz na prawdę genialnie <3
OdpowiedzUsuńdobrze, że Alexis poznał syna, ciekawa jestem co teraz zrobi, oby nie stchórzył bo zmienię o nim zdanie ;pp
pozdrawiam i życzę weny :*
Szkoda, że tak się potoczyło,
OdpowiedzUsuńmyślałam, że od razu będą razem
ale w zasadzie byłaby to wtedy historia jak wszystkie inne :D
Fajnie, że teraz poznał syna :)
jeju, świetny rozdział, tak długo na niego czekałam!
OdpowiedzUsuńAlexis musi pokazać, że mu zależy na małym, bo inaczej będzie źle..
czekam na kolejny. :* / Vika
to zdjęcie Alexisa na końcu <3
OdpowiedzUsuńrozdział cudowny, Mire dobrze zrobiła, że mu powiedziała!
czekam na następny <3
Świetny <3
OdpowiedzUsuńDobrze, że Mire zdecydowała powiedzieć Alexisowi :)
Mam nadzieję, że dobrze zdecyduje :)
Pozdrawiam :*
No dobra, wszystko wyszło na jaw, teraz tylko czekać na rozwój akcji :3
OdpowiedzUsuńTylko błagam- nie zrób z Alexisa zimnego jak lód drania bez serca. Proszę. To, że nie gra już w Barcy nie znaczy, że mam go znienawidzić :D
Czekam na następny :* ♥
Ty wiesz misiu, że rozdział jest boski! :) Dobrze, że wszystko zostało wyciągnięte na światło dzienne! Bardzo lubię Alexisa i ogólnie, i w twoim blogu, więc zrób tak, żeby byli razem, było wszystko okej, itd, prosze! :)) Kocham mocno myszko! :*
OdpowiedzUsuń