środa, 23 lipca 2014

Pedir disculpas A.

Saint-Tropez,  lipiec 2009

            Była noc, leżeliśmy z Alexisem na plaży. Morze szumiało, gwiazdy i księżyc jasno świeciły. Mimo ciepłej nocy miałam gęsią skórkę. Pewnie, dlatego że miałam na sobie tylko krótką bluzkę z koronki i długa, plisowaną, seledynową spódnice do kostek. Na szczęście siedziałam wtulona w Alexisa, który próbował mnie rozgrzać.
- O czym tak myślisz? – zapytał po chwili.
- Za trzy dni mamy samolot, ty do Udine, ja do Barcelony. Nie chcę się z tobą rozstawać. – powiedziałam spoglądając na niego.
- Ja też nie chce. – odpowiedział, przegarnął moje włosy i zapytał - Widzisz ten księżyc? – wskazał na naturalną satelitę Ziemi, a ja pokiwałam twierdząco głową. – Gdziekolwiek jesteśmy zawsze patrzymy na ten sam księżyc, więc za każdym razem jak na niego spojrzysz pomyśl, że ja siedzę po jego drugiej stronie i też na niego patrzę. – spojrzałam na niego i delikatnie go pocałowałam. – Jesteś najlepszą rzeczą, jaka mnie ostatnio spotkała. Jesteś najwspanialsza, najpiękniejsza, po prostu najlepsza, Moja. Kocham Cię.
- Ja też Cię kocham. – odpowiedziałam patrząc mu w oczy. Czułam, że łzy szczęścia napływają mi do oczu. Znałam go niecałe dwa tygodnie, a nie widziałam poza nim świata. Był moim ideałem, z którym za kilka dni miałam się rozstać. Nie wiem jak to przeżyję.
- Nie płacz. – uśmiechnął się i namiętnie mnie pocałował. – Kiedyś zamieszkamy razem. Będziemy żyć obok siebie. Każdego dnia będziemy zakochiwać się w sobie na nowo. Będziemy coraz lepiej się poznawać. Będziemy się kochać, czasem nie lubić, kłócić i godzić. Będziemy budzić się obok siebie każdego ranka, ciesząc się swoją obecnością. Będziemy ze sobą w najtrudniejszych chwilach, wspierając się nawzajem. Będziemy płakać i śmiać się, a kiedy będzie trzeba milczeć. Nieważne, co będziemy robić. Ważne, że razem.
- To łzy szczęścia, że Cię mam. Kocham Cię. – przytuliłam się mocno do niego, oparłam głowę o jego klatkę piersiową i wsłuchiwałam się w dźwięk jego bijącego serca.

                Leżeliśmy w łóżku przykryci tylko cienkim prześcieradłem, z głową opartą na jego klatce piersiowej wsłuchiwałam się w jego szybko bijące serce. Alexis obejmował mnie ramieniem i oplątywał sobie moje włosy wokół palców.
- Będę za Tobą strasznie tęsknić. Pamiętaj, że bardzo Cię kocham. – powiedział szeptem.
- To brzmi jak pożegnanie. – delikatnie się podniosłam i spojrzałam na niego.
- Ciii. Śpij już. – pocałował mnie w czoło.
- Kocham Cię. – odpowiedziałam i wtulona w piłkarza zamknęłam oczy.

                Obudziły mnie promienie słoneczne wpadające przez okno do mojego pokoju. Pomrugałam kilka razy i otworzyłam oczy. Spojrzałam na poduszkę obok, była pusta. Ze zdziwieniem podniosłam się na łokciach i rozejrzałam po pokoju.
- Alexis? – zawołałam. Odpowiedziała mi głucha cisza. Postanowiłam sprawdzić w łazience, wstałam z łóżka i zajrzałam do sąsiedniego pokoju. Niestety tam również nie było piłkarza. – Alexis? – powtórzyłam wołanie. Nigdzie nie było jego rzeczy. Przez chwilę zastanawiałam się gdzie może być Chilijczyk. Pomyślałam, że może chciał mi zrobić niespodziankę i poszedł po śniadanie dla nas. Usiadłam na brzegu łóżka i głęboko westchnęłam. Wzięłam do ręki telefon i wykonałam połączenie do Sáncheza, niestety włączyła się sekretarka. Spojrzałam na szafkę nocną, zobaczyłam opartą o lampkę nocną kartkę złożona na pół. Wzięłam ją do ręki i rozłożyłam. W środku znajdowało się tylko krótkie „Przepraszam. A.”.

Do oczu momentalnie napłynęły mi łzy. W kółko czytałam to jedno zdanie. To niemożliwe. On nie mógłby tego zrobić. Powtórnie wykręciłam numer Alexisa, znowu bezskutecznie. Odezwała się poczta głosowa, ‘Tu Alexis, nie mogę teraz odebrać telefonu zostaw wiadomość.’ Postanowiłam się nagrać
- Alexis proszę Cię odbierz. Gdzie jesteś? Nie rób mi tego, nie zostawiaj mnie. Tak bardzo Cię kocham. – wybuchałam płaczem – Proszę Cię, odbierz ten cholerny telefon. – rozłączyłam się i szybko zaczęłam się ubierać. Założyłam jeansowe krótkie spodenki i białą koszulkę na naramkach. Pomyślałam, że Alexis może być jeszcze w swoim hotelu. Cała zapłakana, z rozmazanym wczorajszym makijażem i nieuczesanymi włosami biegłam uliczkami Saint-Tropez. Zmęczona wbiegłam do holu sporego budynku. W recepcji za ladą siedziała drobna blondynka z włosami do ramion. Ubrana była w firmowy uniform, na wysokości piersi przyczepiona była plakietka z imieniem Léonie. Przetarłam łzy i zapytałam:
- Czy Alexis Sánchez z pokoju 231 jest u siebie?
- Przepraszam, ale nie mogę udzielać takich informacji. – odpowiedziała spokojnie.
- Do jasnej cholery proszę odpowiedzieć tylko tak lub nie. Muszę to wiedzieć. – krzyczałam cała się trzęsąc. Dziewczyna smutno na mnie spojrzała i zaczęła coś sprawdzać w komputerze.
- Przykro mi. Pan Sánchez wymeldował się dwie godziny temu.
- Dziękuję. – rzuciłam i wyszłam z hotelu. Uderzyła mnie fala gorąca, łzy znowu napłynęły mi do oczu. Zostawił mnie, zniknął bez słowa wyjaśnienia, przecież mówił, że mnie kocha. Tak naprawdę byłam tylko jego zabawką.
Bez celu błąkałam się uliczkami Saint-Tropez. Nie miałam już siły płakać, stanęłam w cieniu przy ścianie jednej z kamienic. Z bezsilności osunęłam się przy niej i wzięłam telefon do ręki. Po raz kolejny próbowałam się dodzwonić do Chilijczyka. Znowu nikt nie odbierał, odezwała się sekretarka
- Alexis proszę, odbierz. Powiedz mi, że dostałeś jakiś ważny telefon z klubu i musiałeś wracać. Proszę, powiedz, że mnie nie zostawiłeś… - powiedziałam łamiącym się głosem.

                Późnym popołudniem wróciłam do swojego hotelu, nie mogłam dłużej wytrzymać w tym miejscu. Wszystko, każdy kąt, każda uliczka przypominała mi o Alexisie. O jego uśmiechu, oczach, czarującym głosie. O moim Chilijczyku, dla którego straciłam głowę. Wzięłam laptopa na kolana i sprawdziłam rozkład lotów. Jeszcze tego samego wieczora, za kilka godzin miał odlatywać samolot do Barcelony. Szybko zarezerwowałam bilet i zaczęłam się pakować. Nic już mnie tutaj nie trzymało. Wkładając rzeczy do torby wspomnienia wracały. Wszystkie czule słówka, wszystkie pocałunki, wszystkie noce i dni, teraz nic mi po nim nie zostało, oprócz głupiej kartki z napisem „Przepraszam”. Chwyciłam do ręki książkę i nagle wyleciało z niej zdjęcie. Jedyne nasze wspólne zdjęcie, jakie miałam. Zrobiliśmy je sobie w budce fotograficznej w Cannes. Jedna, wąska tekturka, na której znajdowały się trzy mniejsze zdjęcia naszej roześmianej pary. Na pierwszym dawałam mu całusa w policzek, na drugim się całowaliśmy, a na ostatnim robiliśmy śmieszne miny. Schowałam zakładkę do książki i z bezsilności wrzuciłam ją to walizki. Opadałam na łóżko i głośno zaczęłam płakać. Cały czas zadawałam sobie to samo pytanie, dlaczego? Dlaczego mi to zrobił? Dlaczego mówił, że mnie kocha? Wtedy przypomniały mi się słowa mojej babci „Nic nie trwa wiecznie.”, miała rację. To były najpiękniejsze dziesięć dni mojego życia.
Zapięłam walizkę, doprowadziłam się do znośnego stanu. Mimo późnej pory założyłam okulary przeciwsłoneczne żeby nikt nie zauważył moich czerwonych i podpuchniętych oczu, i wyszłam z pokoju, w którym przeżyłam wiele wspaniałych chwil.

***

Jechałam czarno-żółta taksówką do domu. Był środek nocy. Mimo wszystko na ulicach Barcelony panował spory ruch. W sumie nie mogłam się dziwić, była noc z piątku na sobotę. Wszyscy jeżdżą albo wracają z imprez. Rodrigo się chyba mocno zdziwi, gdy zobaczy mnie w progu dwa dni wcześniej. Samochód podjechał pod moją kamienicę, w oknach naszego mieszkania nie paliło się żadne światło. Oznaczało to, że Rodri jest na mieście. Ucieszyłam się, bo nie wyobrażałam teraz sobie tłumaczenia mu wszystkiego.
Rzuciłam w kąt swoją walizkę, założyłam na siebie bluzę mojego braciszka i położyłam się do łóżka. Cały czas nie docierał do mnie fakt, że Alexis mnie zostawił. Miałam nadzieję, że jutro się obudzę, a to wszystko okaże się tylko złym snem. Tak bardzo chciałabym zobaczyć go jutro leżącego obok mnie. Uśmiechniętego od ucha do ucha, budzącego mnie słodkimi pocałunkami i mówiącego „Dzień dobry kochanie”. Ten dzień zapoczątkował zmianę mojego życia o 180 stopni. Zniknięcie Chilijczyka stopniowo, każdego mnie ciągnęło mnie na dół.


 ----------------

Witajcie. Kolejny rozdział specjalnie dla was. Tak jak wszystkie przewidziałyście koniec już tej sielanki. Alexis zniknął. Hue hue ;) Zostawiam wam do oceny zrozpaczoną Mire i uciekającego Alexisa. Nie będę się rozpisywać, bo taksówka zaraz przyjedzie. I fruuu do najpiękniejszego miasta na świecie.  Barcelono przybywam! <3



Do następnego,
Ines ;*

14 komentarzy:

  1. Kurde, nie wiem co napisać..
    mam ochotę rozszarpać Alexisa ;x
    za słodko było wcześniej, więc teraz taki żal trochę ;/
    Rozdział jest piękny, taki wzruszający <3
    mam nadzieję, że następny będzie dłuższy i pojawi się szybciutko :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda, że tak się potoczyło ;c
    Mimo wszystko rozdział piękny, czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Alexis idiota.
    W każdym bądź razie mam nadzieję, że ją odnajdzie i się porządnie wytłumaczy.
    Świetny rozdział ale szkoda mi bardzo Mire..
    Czekam na następny. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ah! :( Biedna Mire... I zaraz będzie to bum, co nie?
    Ah, Sanchi, Sanchi, czemuż uciekłeś?! :(
    Czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Popłakałam się na samym początku:)
    Rozdział boski, czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  6. No jak on tak mógł?!
    Oj, Alex, przechlapałeś sobie u mnie...
    Szkoda mi Mire, było tak idealnie...
    Czekam na nowość :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Ale **uj z tego Alexisa -.-
    Szkoda mi Mire, nie zasłużyła na takie coś.
    Czekam na nowy rozdział ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. No pięknie, pięknie. Wszystko pięknie... Tylko dlaczego do jasnej cholery on ją tak chamsko zostawił?! No dlaczego?! Oczekuje wyjaśnień, jak najszybciej :D
    Świetny rozdział, ale najbardziej uwielbiam twoje opisy. To w jaki sposób obrazowo przedstawiasz daną sytuację to coś czego chciałabym się nauczyć :)
    Czekam na następny :*
    Miłego wyjazdu ♥

    OdpowiedzUsuń
  9. Co ten Chile ;o
    jeej, zazdroszczę wyjazdu ;) baw się dobrze i wracaj do nas bo czekamy na rozdziały! ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Alexis frajerze, co ty zrobiłeś ;-;
    strasznie mi szkoda Mire, jeju :/ biedna
    czekam niecierpliwie na następny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Alexis świnia troszeńkę.. miałam łzy w oczach, jak nigdy..
    czekam na kolejny. :*

    OdpowiedzUsuń
  12. O nie... nie... nie.... To nie może być prawda :ccc Dupek jeden :/
    Przyznam, że bardzo spodobała mi się scena z księżycem, którą znam już z książki Sparksa ,,I wciąż ją kocham" :) Ale bardzo się cieszę, że tego użyłaś (wprawdzie nie jestem pewna czy czytałaś lub oglądałaś ;))
    Szczerzę Ci powiem, że płakałam podczas tego rozdziału, gdy powiedziała ,, To brzmi jak pożegnanie. " już wiedziałam co się kroi :c
    Czekam na następny, a po powrocie zapraszam do siebie <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  14. ehh, nie mam słów do Alexisa ;_;
    JAK ON MÓGŁ TAK ZROBIĆ?! fdslkjfdhkjs
    szkoda mi jej i to bardzo ;(( mógł chociaż powiedzieć dzień wcześniej a nie...
    rozdział jak zwykle świetny <3
    pozdrawiam i życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń