Saint-Tropez,
lipiec 2009
Była
noc, leżeliśmy z Alexisem na plaży. Morze szumiało, gwiazdy i księżyc jasno
świeciły. Mimo ciepłej nocy miałam gęsią skórkę. Pewnie, dlatego że miałam na
sobie tylko krótką bluzkę z koronki i długa, plisowaną, seledynową spódnice do
kostek. Na szczęście siedziałam wtulona w Alexisa, który próbował mnie
rozgrzać.
- O
czym tak myślisz? – zapytał po chwili.
- Za
trzy dni mamy samolot, ty do Udine, ja do Barcelony. Nie chcę się z tobą
rozstawać. – powiedziałam spoglądając na niego.
- Ja
też nie chce. – odpowiedział, przegarnął moje włosy i zapytał - Widzisz ten
księżyc? – wskazał na naturalną satelitę Ziemi, a ja pokiwałam twierdząco
głową. – Gdziekolwiek jesteśmy zawsze patrzymy na ten sam księżyc, więc za
każdym razem jak na niego spojrzysz pomyśl, że ja siedzę po jego drugiej
stronie i też na niego patrzę. – spojrzałam na niego i delikatnie go
pocałowałam. – Jesteś najlepszą rzeczą, jaka mnie ostatnio spotkała. Jesteś
najwspanialsza, najpiękniejsza, po prostu najlepsza, Moja. Kocham Cię.
- Ja
też Cię kocham. – odpowiedziałam patrząc mu w oczy. Czułam, że łzy szczęścia
napływają mi do oczu. Znałam go niecałe dwa tygodnie, a nie widziałam poza nim
świata. Był moim ideałem, z którym za kilka dni miałam się rozstać. Nie wiem
jak to przeżyję.
- Nie
płacz. – uśmiechnął się i namiętnie mnie pocałował. – Kiedyś zamieszkamy razem.
Będziemy żyć obok siebie. Każdego dnia będziemy zakochiwać się w sobie na nowo.
Będziemy coraz lepiej się poznawać. Będziemy się kochać, czasem nie lubić,
kłócić i godzić. Będziemy budzić się obok siebie każdego ranka, ciesząc się
swoją obecnością. Będziemy ze sobą w najtrudniejszych chwilach, wspierając się
nawzajem. Będziemy płakać i śmiać się, a kiedy będzie trzeba milczeć. Nieważne,
co będziemy robić. Ważne, że razem.
- To
łzy szczęścia, że Cię mam. Kocham Cię. – przytuliłam się mocno do niego,
oparłam głowę o jego klatkę piersiową i wsłuchiwałam się w dźwięk jego bijącego
serca.
Leżeliśmy w łóżku przykryci
tylko cienkim prześcieradłem, z głową opartą na jego klatce piersiowej
wsłuchiwałam się w jego szybko bijące serce. Alexis obejmował mnie ramieniem i
oplątywał sobie moje włosy wokół palców.
- Będę
za Tobą strasznie tęsknić. Pamiętaj, że bardzo Cię kocham. – powiedział
szeptem.
- To
brzmi jak pożegnanie. – delikatnie się podniosłam i spojrzałam na niego.
- Ciii.
Śpij już. – pocałował mnie w czoło.
-
Kocham Cię. – odpowiedziałam i wtulona w piłkarza zamknęłam oczy.
Obudziły mnie promienie
słoneczne wpadające przez okno do mojego pokoju. Pomrugałam kilka razy i
otworzyłam oczy. Spojrzałam na poduszkę obok, była pusta. Ze zdziwieniem
podniosłam się na łokciach i rozejrzałam po pokoju.
-
Alexis? – zawołałam. Odpowiedziała mi głucha cisza. Postanowiłam sprawdzić w
łazience, wstałam z łóżka i zajrzałam do sąsiedniego pokoju. Niestety tam
również nie było piłkarza. – Alexis? – powtórzyłam wołanie. Nigdzie nie było
jego rzeczy. Przez chwilę zastanawiałam się gdzie może być Chilijczyk.
Pomyślałam, że może chciał mi zrobić niespodziankę i poszedł po śniadanie dla
nas. Usiadłam na brzegu łóżka i głęboko westchnęłam. Wzięłam do ręki telefon i
wykonałam połączenie do Sáncheza, niestety włączyła się sekretarka. Spojrzałam
na szafkę nocną, zobaczyłam opartą o lampkę nocną kartkę złożona na pół.
Wzięłam ją do ręki i rozłożyłam. W środku znajdowało się tylko krótkie „Przepraszam. A.”.
- Alexis
proszę Cię odbierz. Gdzie jesteś? Nie rób mi tego, nie zostawiaj mnie. Tak
bardzo Cię kocham. – wybuchałam płaczem – Proszę Cię, odbierz ten cholerny
telefon. – rozłączyłam się i szybko zaczęłam się ubierać. Założyłam jeansowe
krótkie spodenki i białą koszulkę na naramkach. Pomyślałam, że Alexis może być
jeszcze w swoim hotelu. Cała zapłakana, z rozmazanym wczorajszym makijażem i
nieuczesanymi włosami biegłam uliczkami Saint-Tropez. Zmęczona wbiegłam do holu
sporego budynku. W recepcji za ladą siedziała drobna blondynka z włosami do
ramion. Ubrana była w firmowy uniform, na wysokości piersi przyczepiona była
plakietka z imieniem Léonie. Przetarłam łzy i zapytałam:
- Czy
Alexis Sánchez z pokoju 231 jest u siebie?
-
Przepraszam, ale nie mogę udzielać takich informacji. – odpowiedziała
spokojnie.
- Do
jasnej cholery proszę odpowiedzieć tylko tak lub nie. Muszę to wiedzieć. –
krzyczałam cała się trzęsąc. Dziewczyna smutno na mnie spojrzała i zaczęła coś
sprawdzać w komputerze.
-
Przykro mi. Pan Sánchez wymeldował się dwie godziny temu.
-
Dziękuję. – rzuciłam i wyszłam z hotelu. Uderzyła mnie fala gorąca, łzy znowu
napłynęły mi do oczu. Zostawił mnie, zniknął bez słowa wyjaśnienia, przecież
mówił, że mnie kocha. Tak naprawdę byłam tylko jego zabawką.
Bez celu
błąkałam się uliczkami Saint-Tropez. Nie miałam już siły płakać, stanęłam w
cieniu przy ścianie jednej z kamienic. Z bezsilności osunęłam się przy niej i
wzięłam telefon do ręki. Po raz kolejny próbowałam się dodzwonić do
Chilijczyka. Znowu nikt nie odbierał, odezwała się sekretarka
-
Alexis proszę, odbierz. Powiedz mi, że dostałeś jakiś ważny telefon z klubu i
musiałeś wracać. Proszę, powiedz, że mnie nie zostawiłeś… - powiedziałam
łamiącym się głosem.
Późnym popołudniem wróciłam do
swojego hotelu, nie mogłam dłużej wytrzymać w tym miejscu. Wszystko, każdy kąt,
każda uliczka przypominała mi o Alexisie. O jego uśmiechu, oczach, czarującym
głosie. O moim Chilijczyku, dla którego straciłam głowę. Wzięłam laptopa na
kolana i sprawdziłam rozkład lotów. Jeszcze tego samego wieczora, za kilka
godzin miał odlatywać samolot do Barcelony. Szybko zarezerwowałam bilet i
zaczęłam się pakować. Nic już mnie tutaj nie trzymało. Wkładając rzeczy do
torby wspomnienia wracały. Wszystkie czule słówka, wszystkie pocałunki, wszystkie
noce i dni, teraz nic mi po nim nie zostało, oprócz głupiej kartki z napisem
„Przepraszam”. Chwyciłam do ręki książkę i nagle wyleciało z niej zdjęcie.
Jedyne nasze wspólne zdjęcie, jakie miałam. Zrobiliśmy je sobie w budce
fotograficznej w Cannes. Jedna, wąska tekturka, na której znajdowały się trzy
mniejsze zdjęcia naszej roześmianej pary. Na pierwszym dawałam mu całusa w
policzek, na drugim się całowaliśmy, a na ostatnim robiliśmy śmieszne miny.
Schowałam zakładkę do książki i z bezsilności wrzuciłam ją to walizki. Opadałam
na łóżko i głośno zaczęłam płakać. Cały czas zadawałam sobie to samo pytanie,
dlaczego? Dlaczego mi to zrobił? Dlaczego mówił, że mnie kocha? Wtedy
przypomniały mi się słowa mojej babci „Nic nie trwa wiecznie.”, miała rację. To
były najpiękniejsze dziesięć dni mojego życia.
Zapięłam walizkę, doprowadziłam się do znośnego stanu. Mimo późnej pory założyłam okulary przeciwsłoneczne żeby nikt nie zauważył moich czerwonych i podpuchniętych oczu, i wyszłam z pokoju, w którym przeżyłam wiele wspaniałych chwil.
Zapięłam walizkę, doprowadziłam się do znośnego stanu. Mimo późnej pory założyłam okulary przeciwsłoneczne żeby nikt nie zauważył moich czerwonych i podpuchniętych oczu, i wyszłam z pokoju, w którym przeżyłam wiele wspaniałych chwil.
***
Jechałam
czarno-żółta taksówką do domu. Był środek nocy. Mimo wszystko na ulicach
Barcelony panował spory ruch. W sumie nie mogłam się dziwić, była noc z piątku
na sobotę. Wszyscy jeżdżą albo wracają z imprez. Rodrigo się chyba mocno
zdziwi, gdy zobaczy mnie w progu dwa dni wcześniej. Samochód podjechał pod moją
kamienicę, w oknach naszego mieszkania nie paliło się żadne światło. Oznaczało
to, że Rodri jest na mieście. Ucieszyłam się, bo nie wyobrażałam teraz sobie
tłumaczenia mu wszystkiego.
Rzuciłam
w kąt swoją walizkę, założyłam na siebie bluzę mojego braciszka i położyłam się
do łóżka. Cały czas nie docierał do mnie fakt, że Alexis mnie zostawił. Miałam
nadzieję, że jutro się obudzę, a to wszystko okaże się tylko złym snem. Tak
bardzo chciałabym zobaczyć go jutro leżącego obok mnie. Uśmiechniętego od ucha
do ucha, budzącego mnie słodkimi pocałunkami i mówiącego „Dzień dobry
kochanie”. Ten dzień zapoczątkował zmianę mojego życia o 180 stopni. Zniknięcie
Chilijczyka stopniowo, każdego mnie ciągnęło mnie na dół.
----------------
Witajcie. Kolejny rozdział specjalnie dla was. Tak jak wszystkie przewidziałyście koniec już tej sielanki. Alexis zniknął. Hue hue ;) Zostawiam wam do oceny zrozpaczoną Mire i uciekającego Alexisa. Nie będę się rozpisywać, bo taksówka zaraz przyjedzie. I fruuu do najpiękniejszego miasta na świecie. ✈ Barcelono przybywam! <3
Do następnego,
Ines ;*
Kurde, nie wiem co napisać..
OdpowiedzUsuńmam ochotę rozszarpać Alexisa ;x
za słodko było wcześniej, więc teraz taki żal trochę ;/
Rozdział jest piękny, taki wzruszający <3
mam nadzieję, że następny będzie dłuższy i pojawi się szybciutko :)
Szkoda, że tak się potoczyło ;c
OdpowiedzUsuńMimo wszystko rozdział piękny, czekam na kolejny :)
Alexis idiota.
OdpowiedzUsuńW każdym bądź razie mam nadzieję, że ją odnajdzie i się porządnie wytłumaczy.
Świetny rozdział ale szkoda mi bardzo Mire..
Czekam na następny. :)
Ah! :( Biedna Mire... I zaraz będzie to bum, co nie?
OdpowiedzUsuńAh, Sanchi, Sanchi, czemuż uciekłeś?! :(
Czekam na kolejny :*
Popłakałam się na samym początku:)
OdpowiedzUsuńRozdział boski, czekam na nn <3
No jak on tak mógł?!
OdpowiedzUsuńOj, Alex, przechlapałeś sobie u mnie...
Szkoda mi Mire, było tak idealnie...
Czekam na nowość :*
Ale **uj z tego Alexisa -.-
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Mire, nie zasłużyła na takie coś.
Czekam na nowy rozdział ;*
No pięknie, pięknie. Wszystko pięknie... Tylko dlaczego do jasnej cholery on ją tak chamsko zostawił?! No dlaczego?! Oczekuje wyjaśnień, jak najszybciej :D
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, ale najbardziej uwielbiam twoje opisy. To w jaki sposób obrazowo przedstawiasz daną sytuację to coś czego chciałabym się nauczyć :)
Czekam na następny :*
Miłego wyjazdu ♥
Co ten Chile ;o
OdpowiedzUsuńjeej, zazdroszczę wyjazdu ;) baw się dobrze i wracaj do nas bo czekamy na rozdziały! ;)
Alexis frajerze, co ty zrobiłeś ;-;
OdpowiedzUsuństrasznie mi szkoda Mire, jeju :/ biedna
czekam niecierpliwie na następny rozdział <3
Alexis świnia troszeńkę.. miałam łzy w oczach, jak nigdy..
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny. :*
O nie... nie... nie.... To nie może być prawda :ccc Dupek jeden :/
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że bardzo spodobała mi się scena z księżycem, którą znam już z książki Sparksa ,,I wciąż ją kocham" :) Ale bardzo się cieszę, że tego użyłaś (wprawdzie nie jestem pewna czy czytałaś lub oglądałaś ;))
Szczerzę Ci powiem, że płakałam podczas tego rozdziału, gdy powiedziała ,, To brzmi jak pożegnanie. " już wiedziałam co się kroi :c
Czekam na następny, a po powrocie zapraszam do siebie <3
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńehh, nie mam słów do Alexisa ;_;
OdpowiedzUsuńJAK ON MÓGŁ TAK ZROBIĆ?! fdslkjfdhkjs
szkoda mi jej i to bardzo ;(( mógł chociaż powiedzieć dzień wcześniej a nie...
rozdział jak zwykle świetny <3
pozdrawiam i życzę weny :*