Barcelona, czerwiec 2015
To dziś, dzień w którym stanę na
ślubnym kobiercu z mężczyzną mojego życia. Z facetem który sześć lat temu
zawrócił mi w głowie swoim magicznym spojrzeniem, swoim czarującym uśmiechem i
kojącym głosem. Stałam już gotowa w jednym z pokoi salonu w którym
przygotowywałam się do wyjazdu. Fryzura, makijaż, paznokcie, suknia. Wpatrzona
w przejeżdżające samochody za oknem myślałam jak to los komplikował mi moje
relacje z Alexisem. Mimo tego całego bólu który mi wyrządził wiedziałam, że bez
tego faceta żyć nie potrafię. Chilijczyk jest najlepszym co mnie w życiu
spotkało. Dzięki niemu mam Miguela. Jestem szczęśliwą matką, niedługo też żoną.
- Gotowa? - z zamyśleń wyrwała
mnie Anna. Ubrana w przepiękną długą, turkusową suknię. Górę sukienki zdobiły
śliczne cekiny. Jej jasnobrązowe włosy zostały podpięte w kok. Wyglądała
zjawiskowo.
- Tak. Możemy jechać. -
uśmiechnęłam się - Ślicznie wyglądasz.
- Powiedziała najpiękniejsza
panna młoda. Ta suknia to był strzał w dziesiątkę. Prezentujesz się w
niej.. no brak mi słów. Alexis padnie jak Cię zobaczy. - odparła z szerokim
uśmiechem i mnie przytuliła.
- Jedźmy już. - zrobiłam kilka
kroków w kierunku drzwi.
- Chyba czegoś zapomniałaś.
Proszę głuptasku. - podała mi bukiecik białych róż - Nie denerwuje się tak.
- Dziękuję. – odpowiedziałam, po
chwili wsiadłyśmy do białej limuzyny która miała nas zawieść pod kościół.
Przed
kościołem czekały na nas dziesiątki fotografów i dziennikarzy. Ślub piłkarza
Blaugrany wydarzeniem miesiąca. Wszyscy goście byli już wewnątrz świątyni. Anna
przede mną szybko przemknęła do środka, ja stałam jeszcze na zewnątrz i
znosiłam flesze aparatów. W pewnym momencie wielkie drewniane drzwi się
otworzyły i usłyszałam Marsz Mendelssoha. Odetchnęłam głęboko i powolnym krokiem, w pięknej
białej sukni ruszyłam czerwonym dywanem w kierunku ołtarza. Na jego końcu stał
mój przyszły mąż w eleganckim, czarnym garniturze. Obok niego stali nasi
świadkowie, mój brat Roderigo i siostra Chilijczyka, Lisa. Razem z moimi
rodzicami stał mój mały synek. Ubrany w ciemne spodnie, białą koszulę i
pomarańczowy krawat, który co chwilę poprawiał. Cały kościół był przyozdobiony
białymi i cielistymi różami.
Staliśmy
naprzeciwko siebie, w jego oczach widziałam tyle miłości. Nie mogła doczekać
się chwili gdy będę mogła powiedzieć „Tak to mój mąż.”. Po pięknym kazaniu
ksiądz poprosił nas abyśmy podali sobie prawe dłonie, które po chwili obwiązał
końcem sutanny. Wtedy wymówiliśmy przysięgę:
-
Ja Míre, biorę Ciebie Alexis za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość
małżeńską oraz że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż, Panie Boże
Wszechmogący, w trójcy jedyny i wszyscy święci. (Yo Míre, te quiero a ti Alexis como esposo y me entrego a ti, y
prometo sertr fiel en las alegrias y en las penas, en la salud y en la
enfermedad, todos los días de mi vida.)
-
Ja Alexis, biorę Ciebie Míre za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość
małżeńską oraz że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż, Panie Boże
Wszechmogący, w trójcy jedyny i wszyscy święci. (Yo Alexis, te quiero a ti Míre como esposa y me entrego a ti, y
prometo sertr fiel en las alegrias y en las penas, en la salud y en la
enfermedad, todos los días de mi vida.)
-
Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela. (Lo que Dios ha unido, que no lo
separe el hombre.) – powiedział ksiądz. – Boże pobłogosław
te obrączki, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen. Na znak waszej miłości wymieńcie
się nimi. – odparł podając tackę Alexisowi.
-
Míre przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i
Syna i Ducha Świętego. – powiedział Chilijczyk i wsunął mi srebrną obrączkę na
palec serdeczny lewej ręki. Czułam że oczy robią mi się wilgotne od łez
szczęścia. Wzięłam do ręki drugą obrączkę i wsuwając ją na palec piłkarza
mówiłam
-
Alexis przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i
Syna i Ducha Świętego.
-
Ogłaszam was mężem i żoną. – powiedział z uśmiechem ksiądz – Możesz pocałować
pannę młodą. – zwrócił się do Sáncheza. Po chwili złączyliśmy się w krótkim
pocałunku, a wszyscy goście zaczęli bić brawo.
-
Kocham Cię – wyszeptałam.
-
Ja Ciebie też. – powiedział i jeszcze raz mnie pocałował. Wtedy rozbrzmiało‘Ave Maria’ wykonywane przez młoda śpiewaczkę. Rozpłakałam się na dobre. Łzy
szczęścia spływały mi po policzkach. – Nie płacz kochanie, bo się rozmażesz. –
słodko się uśmiechnął i starł łzę z mojego policzka.
Goście
powoli zaczęli wychodzić z kościoła, razem z moim mężem, jak to cudownie brzmi,
musieliśmy podpisać jeszcze dokumenty związane ze ślubem. Gdy wyszliśmy ze
świątyni zostaliśmy obrzuceni ryżem i płatami róż. Niektórzy krzyczeli „Gorzko,
gorzko”, w pięknej scenerii lecących różowych płatków i białego ryżu
złączyliśmy się w pocałunku. Słychać było odgłosy aparatów paparazzi.
-
Już wiem jak będą wyglądać wszystkie okładki jutrzejszych gazet. – szepnął mi
do ucha mój świeżo upieczony mąż, na co się cicho zaśmiałam.
Goście
którzy nie mogli zostać na przyjęciu składali nam życzenia. Inni udali się do
pobliskiej restauracji. Po chwili podszedł do nas mój braciszek.
-
No i w końcu moja siostrzyczka wyszła za Ciebie. – zwrócił się do Alexisa –
Spróbuj mi ją jeszcze kiedykolwiek skrzywdzić a pożałujesz. – zażartował.
Chłopaki się poklepali tylko po plecach i głośno zaśmiali. – Siostrzyczko,
cieszę się że jesteś szczęśliwa i mam nadzieję że zawsze już będziesz. No a
teraz czekamy na rodzeństwo dla Migiego. – zaśmiał się.
-
Oj braciszku, żarciki się trzymają dzisiaj widzę.
-
Ale ja wcale nie żartowałem. Miguel by się ucieszył. – przerwał – Siostrzyczko
chciałem Ci kogoś przedstawić. To jest Angéla, moja dziewczyna. – z uśmiechem
objął śliczną blondynkę.
-
Míre, bardzo miło mi Cię poznać. – posłałam jej szczery uśmiech.
-
Mi Ciebie też. Rodrigo dużo mi o Tobie opowiadał.
-
Naprawdę? – zapytałam i z ukosa spojrzałam na brata z lekkim wyrzutem, że
wcześniej mi o niej nie powiedział.
-
Tak, same wspaniałe rzeczy. Przepraszam was na chwilkę, muszę wykonać jeden
telefon. Mam nadzieję, że później jeszcze pogadamy. – powiedziała dziewczyna w
długiej cielistej sukience. Od dekoltu w dół asymetryczny wzór tworzyły
świecące cekiny i zdobienia.
-
Rodri! Ile trzymałeś ją w tajemnicy przede mną? – zapytałam gdy blondynka od
nas odeszła, a Alexis był zajęty rozmową z moim ojcem.
-
No z dwa miesiące jakoś tak będzie. Przepraszam, że nic nie powiedziałem, ale
nie byłem pewny czy coś z tego będzie. A teraz jestem już wiem że to coś
poważnego.
-
Nawet nie wiesz jak się cieszę. – przytuliłam go – Jest śliczna i już ją
polubiłam, cudownie razem wyglądacie. Spróbuj ją teraz stracić to mnie
popamiętasz. – pogroziłam – Najwyższy czas żebym to ja zatańczyła na Twoim
weselu.
-
Spróbuję tego nie spieprzyć. – uśmiechnął się – A jeśli chodzi o tańce, jedźmy
już bo reszta gości pewnie się niecierpliwi.
***
Rok później na świat przyszła
Raquel Sánchez Briseño, śliczna córeczka szczęśliwej rodziny która po wielu
latach rozłąki była wreszcie razem. Míre i Alexis przeżyli razem jeszcze wiele
wspaniałych lat. Mimo wielu kuszących propozycji powrotu do Włoch i wyjazdu na
wyspy piłkarz zakończył swoją karierę w Barcelonie. W ich domu, nad kominkiem
zawsze wisiała ramka z ich wspólnymi zdjęciem z Saint-Tropez i na napisem
"Juntos para siempre" („Razem na zawsze”). To była ich myśl, ich
motto którym kierowali się każdego dnia. Po ponad 60 latach spędzonym razem
odeszli z tego świata. Na marmurowej płycie ich grobu widnieje ten sam napis co
nad kominkiem. Ich syn, Miguel poszedł w ślady ojca i został piłkarzem.
Wszystkie swoje bramki dedykował Alexisowi. Raquel została prawnikiem, miała
własną kancelarie w centrum Barcelony. Wypadało by wspomnieć jeszcze o Rodrigo.
Brat naszej głównej bohaterki w końcu się ożenił. Dziewczyna którą
przyprowadził na ślub siostry okazała się tą jedyną. Angéla i Rodrigo wychowali
wspaniałego synka Diego i adoptowali cudowną dziewczynkę, Blance. Wszyscy żyli
długo i szczęśliwie.
KONIEC.
Tú y yo juntos para siempre.
-----------------------
O jejku, ale mi się smutno
zrobiło. :( Bardzo lubiłam opowieść o Mire i Alexisie, będę za nimi tęsknić. Po
wielu trudach w końcu są razem. :D Dziękuję wszystkim którzy czytali,
komentowali, byli ze mną przez te pół roku. To, że kończy się to opowiadanie to
nie znaczy, że kończę z blogami, co to to nie. :3 Zapraszam bardzo serdecznie
na nowy blog o Marcu Bartrze i Sergim Roberto. <3 Mam nadzieję, że będziecie
czytacie je z taką samą chęcią jak perdóname. Nie zostaje mi nic innego jak
powiedzieć:
Dziękuję i zapraszam na I still love you
Dziękuję i zapraszam na I still love you
Ines ;**